ILE JEST CZASU W CZASIE?

Wyrzucamy to, co niezbędne, by zrobić miejsce na rzeczy naprawdę potrzebne, piękne i pasujące do nas i naszego otoczenia. Tak się robi z przestrzenią, to samo można zrobić z czasem. Ile czynności robionych naraz skutkuje dobrze wykonaną robotą? Moim zdaniem zero. Znałam jeszcze z czasów okołostudenckich przypadki hiperaktywnych osób (lub osobogodzin), które zapisywały się na wszystkie możliwe kursy, szkolenia i w rezultacie potrafiły wykonywać po łebkach, na poziomie amatorskim milion nieprzydatnych rzeczy. Urocze to było, ale tylko pod warunkiem, że młoda osoba wreszcie odnalazła swoją pasję i poświęciła jej cały czas. Dojrzała osoba, znająca siebie nie rozmieniania się na drobne. Każdy ma tyle samo czasu w ciągu doby do zagospodarowania, i mamy mniej więcej podobne zapotrzebowanie na ilość snu, czas potrzebny na jedzenie i trawienie, obowiązki i pracę oraz wypoczynek i naukę. Zaburzenie proporcji dnia sprawia, że jesteśmy wiecznie spóźnieni, zabiegani, sfrustrowani i zmęczeni.
Przeciętny człowiek (samica zwłaszcza) ma do wykonania w ciągu dnia (a przynajmniej takie są jej ambitne plany) następujące, przykładowe rzeczy:
• Odbębnić 8 godzin w pracy (o dziwo w pracy łatwiej jest się zorganizować i ustalić priorytety)
• Zrobić zakupy
• Odwiedzić jakiś urząd (np. pocztowy lub bank itp.)
• Ugotować obiad (opcja dań gotowych lub obiadowania na mieście w zwykłym życiu nie sprawdza się)
• Pozmywać, poodkładać
• Wyprać, wytrzeć, odkurzyć itp. (niepotrzebne skreślić lub dorzucić coś w stylu: odmrozić lodówkę, wyprasować rosnąca stertę ubrań, sprawdzić czy kłębowisko kurzu za kanapą systematycznie się powiększa, itp.)
• Odebrać dziecko z jednej placówki, opcjonalnie zawieźć je do kolejnej, a następnie odebrać je z niej lub, co gorsza wykonywać czynności domowe (wymienione wcześniej) w towarzystwie dziecka.
• Odbyć w końcu wizytę u dentysty lub innego medyka (plan dla ambitnych)
• Odwiedzić wreszcie fryzjera lub/i kosmetyczkę (plan dla bardzo ambitnych)
• Uczestniczyć w kursie językowym lub zawodowym lub może wyszywania (to już poziom master)
• Pogadać z koleżanka przez telefon
• Obejrzeć serial lub (marzenie) jakiś film
I pewnie jeszcze sto innych.
Nie trzeba być matematykiem, ani astronautą, żeby wywnioskować, że fizycznie nie da się zrobić tego wszystkiego w jeden dzień. Z czegoś trzeba zrezygnować lub zmniejszyć częstotliwość powtarzania. Pracy wyeliminować się nie da, a jeśli ktoś ma sposób jak to zrobić, to czekam na instrukcje. Pierwszym i najtrudniejszym krokiem jest zrozumienie, że niestety, to straszne, okropne, ale te wszystkie czynności wykonywać trzeba. Bo jeśli nie, stanie się coś strasznego, np.:
• Stracimy źródło dochodu, a bez pieniędzy nie opłacimy czynszu, odetną nam prąd, gaz, wodę i umrzemy z głodu pod mostem.
• W domu nie będzie niczego i umrzemy z głodu.
• Zalegniemy z ratą, albo nie doniesiemy ważnego podpisu i zabiorą nam mieszkanie, albo przetwory na cała zimę. Umrzemy z całą pewnością.
• Talerze będą lepić się od brudu i umrzemy z powodu salmonelli.
• Będziemy śmierdzieć, dom będzie śmierdzieć, nikt nas nie odwiedzi, wyrzucą nas z pracy, w rezultacie umrzemy. (patrz punkt o pracy)
• Nasze dziecko nie uspołeczni się, nie nauczy wielu przydatnych rzeczy, w przyszłości nie będzie mieć przyjaciół, nie znajdzie dobrej pracy, będzie z nas doić kasę, a my umrzemy z głodu.
• Nie wyleczymy się, nie zapobiegniemy chorobie, czyli wiadomo: umrzemy.
• Kocmołuchów wyrzuca się z towarzystwa i pracy, wiadomo, co wtedy grozi.
• Nieambitnych też wyrzuca się z pracy.
• Nietowarzyscy tracą umiejętność życia w społeczeństwie, można wtedy wpaść w depresję i umrzeć z przedawkowania leków lub za pomocą żyletki.
• Nie być na bieżąco z kulturą masową to śmierć mózgu. A w takich przypadkach wycina się organy do przeszczepu i można umrzeć.
Czynności konserwacyjnych, higienicznych, zawodowych i towarzyskich nie unikniemy. Warto za to podumać, jak znaleźć na wszystko czas. Nie chcę się wymądrzać, czy pouczać, wręcz przeciwnie. Mam straszny kłopot z tzw. udźwignięciem codzienności. Mój sposób na zaległości, to szybki wniosek, że tego się po prostu nie da, więc równie dobrze mogę zalec na kanapie z tostem i pooglądać tefałen. No i właśnie zanim przytrafi mi się coś niedobrego z listy nr dwa, szykuję listę nr 3, zatytułowaną: Jak ogarniać dzień?
• Zakupy można zrobić raz na kilka dni. Trzeba tylko wcześniej ustalić sobie menu i iść do sklepu z kartką i plecakiem. Niepolecane dla tych, co lubią jeść codziennie świeże pieczywo.
• Gotować w wielkim garze na dwa, trzy dni. Uwaga, nieopróżniony garnek zawsze chować na noc do lodówki.
• Robić po jednej rzeczy dziennie, ale… codziennie, np. : poniedziałek odkurzanie, wtorek szorowanie łazienki, środa wielkie pranie, czwartek prasowanie, piątek nakładanie maseczki i pachnienie na kanapie. Wtedy w sobotę można iść na spacer, a w niedziele podumać pod sufitem.
• Ostudzić rodzicielskie ambicje i nie zapisywać od września dziecka na basen, judo, angielski, japoński i podstawy kodeksu prawnego dla trzylatków, bo się do grudnia pochlastamy z rozpaczy, a dzieciaka za kilka lat będzie trzeba dodatkowo wozić na psychoterapię.
• Wizyt, lekarskich swoich i swojej rodziny nigdy nie przekładać, kontrolować, co się da, godzinka „stracona” w gabinecie może się przełożyć na zmarnowany tydzień leczenia w przyszłości.
• Fryzjer, a zwłaszcza kosmetyczka to dla mnie sprawa dyskusyjna. Warto zachować złoty środek i nie tapirować się, co dwa tygodnie. Większość mazideł można wklepać sobie własnoręcznie, co zaoszczędzi czas i kupę pieniędzy.
• Wybrać jednorazowo jeden kurs, najlepiej w tym samym czasie i miejscu, co zajęcia dziecka, wtedy odpada problem opieki i jeżdżenia w kółko.
• Codzienne plotkowanie przez telefon? Po co? Niech się nazbiera trochę niusów, będzie, o czym gadać, jak się już spotkamy.
• Z punktem ostatnim na razie nie wiem, jak sobie radzić, ale przeczuwam, że jeśli zamiast codziennego oglądania seriali paranormalnych, odhaczę wszystkie punkty powyżej, to w rezultacie, jako nagroda, znajdę czas na kulturę i rozrywkę.
A teraz leniu burzochroński do roboty!

Komentarze

  1. Ja również mam problem z codziennością. Może to brak organizacji, no, nie że całkiem, ale miewam z tym problem. Na przykład warto byłoby zakupy żywieniowe zrobić po drodze z pracy, zamiast krążyć po mieście za wszystkim i niczym. Często robię po drodze, a czasem wymyślam - zjadłabym to i tamto. To jest w jednym sklepie, a tamto w drugim, na końcu miasta. Strata czasu. Jeśli chodzi o kosmetyczkę, to w życiu nie byłam, ale myślę, że można to potraktować jak relaks, w końcu każdemu się należy:) Zainspirowałaś mnie, chyba też napiszę na blogu o problemach z czasem.

    OdpowiedzUsuń
  2. mini: napisz koniecznie! bardzo jestem ciekawa Twojego pomysłu. Ja niby robię zakupy po pracy, ale akurat tą dziedzinę mam opanowana, problemy sie zaczynają gdy już wejdę z zakupami do domu, momentalnie tworzy się wokół mnie bałagan i zaczynam krążenie wkółko własnego ogona, zupełnie bezowocnie. Szukam różnych sposobów na poukladanie dnia, ale niestety cudów nie ma, najlepsza organizacja czasu nie zastąpi ciągłej pracy. A to boli;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Problemów nie mam. a. nie mam dzieci b. jestem atowarzyski i c) rozmieniam się na tysiące nieistotnych rzeczy, które jak mnie życie nauczyło dają mi więcej niż skupianie się na jednej dyscyplinie.

    Rada jest jedna, choćby z zakupami. Nie myśl, tylko zacznij wypakowywanie i porządkuj z tym co wyjdzie z torby. Później można robić w dwóch rzutach u mnie są trzy kupki 1. do lodówki 2. do szafek 3. do koszyka, a potem docelowo (doszedłem do tego, by nie za często wachlować drzwiami lodówki) ;] Wbrew pozorom przy wielu czynnościach myślenie tylko opóźnia ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. bagienny: a kto tu jest godzien określać co jest problemem czy istotna sprawą, a co nie.
    Z moim myśleniem rzeczywiście największy problem jest taki, że jest go stanowczo za dużo i zbyt kiepskiej jakości. Cóż, kiedy łatwiej dumać, niż działać? Akurat z zakupami nie mam żadnych większych problemów, ale oczywiście działanie zamiast myślenia , segregowanie rzeczy, kolejność działań i oczywiście para i energia to rady, które pasują do wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz