DOBRZY LUDZIE

Dobrzy ludzie robią wszystko dobrze i coraz lepiej. Ćwiczą, biorą dodatkowe zlecenia, znajdują sobie drugą pracę. Albo odwrotnie, zwalniają do rozkosznego przeciągania się, co rano, wąchania bzów i uśmiechania się do słońca. Są strasznie wyluzowani, radośni, dobrzy. Dobrzy ludzie znajdują coś, w czym są dobrzy, najlepsi i to z zapałem trenują. Wiedzą, że są dobrzy. Lubią swoje odbicie w lustrze i po cichu współczują tym, którzy żyją szaro, bylejako i bez pasji. Są dobrzy, więc próbują im pomóc, doradzić. Opowiadają z emfazą o sobie, o tym jak osiągnęli to, co osiągnęli, że było trudno, ale się opłaciło. Dają wyraźne wskazówki tym, którzy są zamknięci na ich dobry, wspaniały świat. Dziwią się, że ich słuchacze stawiają opór, powtarzają do upadłego, że to proste, wystarczy tylko chcieć. Uwielbiają ze łzami w oczach rozwodzić się nad owieczkami, które zbłądziły: widziałaś, jak ona przytyła? Biedactwo, słyszałam, że ma kłopoty w małżeństwie, wciąż jej mówiłam, że z mężczyznami trzeba tak i tak, on znowu pali, to straszne, ja tego świństwa do usta nie biorę, biegam w maratonie, on chyba do kościoła nie chodzi, jak można tak żyć, bez wiary, a tamci? Słyszałam, że nie mogą mieć dzieci, albo nie chcą straszne, a tamci mają szóstkę, to przesada, ja mam dwójkę tak jest najlepiej, wyłącznie tak! albo: no rusz się, załóż własną działalność, weź kredyt, kup sobie większe mieszkanie, pojedź na wakacje, tylko tak się zrelaksujesz, najlepiej do tego spa, w którym ja byłam, koniecznie zacznij jazdę na nartach, nic tak nie poprawia sylwetki, no i nie jęcz! to wszystko jest naprawdę proste do zdobycia!

Dobrym ludziom świat wydaje się dobry i piękny, tylko szkoda, że inni nie potrafią z niego dobrze korzystać. Tak jak oni sami. Wszyscy powinni postępować tak samo cudownie, wtedy świat byłby lepszy. Jak można żyć bez makijażu, kredytu, parki dzieci, męża (na stanowisku, wyłącznie na dobrym stanowisku), bez wakacji w ciepłych krajach, bez dwóch samochodów, bez nart, bez codziennego obiadu ze schabowym w roli głównej? Skoro dobrym ludziom tak jest w życiu dobrze, niech i inni korzystają z tych radości?

Nie chcą? Zmusić ich, zmienić przepisy, zaostrzyć kary, napiętnować, wyśmiewać, wsadzać do więzienia, zabronić, nie dopuścić, zlikwidować, ograniczyć. Dobrzy ludzie naprawdę chcą dobrze, chcą tego wszystkiego wyłącznie dla naszego dobra. Chcą dzielić się, bo Bóg kazał się dzielić i czynić dobro.

Jest tylko jeden pan Bóg, jedna ścieżka postępowania, jedna religia, jedna filozofia i jeden kolor. I zabić ich wszystkich, jeśli zapalą papierosa na przystanku, nie zrobią sobie badań, założą sandały na skarpety, wakacje spędzą na balkonie, nie wejdą w system, nie zadłużą się odpowiednio, nie pomodlą i nie wyślą smsa.

I niech wreszcie przyjedzie ten walec, o którym śpiewał Wojciech Młynarski i niech to całe oporne, niedobre towarzystwo wyrówna!

Komentarze

  1. Zastanawiałem się. Właściwie zastanawiam się cały czas. Jeżeli to co mnie interesuje i chcę to osiągnąć muszę się zmienić. Tylko pytanie czy dla mnie, już zmienionego, tym co będę chciał? Odpowiedź jest trywialna. A sztuka samookłamywania i ślepa wiara w osiągnięcie celu jest tak istotna dla przeprowadzenia niezbędnych przemian. Niektórzy powiedzą, że nie cel a podróż jest ważna. No cóż. Byłem tam i wracanie do bycia człowiekiem zajmuje sporo czasu.

    Bo z jednej strony trzeba nauczyć się cieszyć tym co jest (nie mam balkonu i mam dramę), z drugiej trzeba się wyciągnąć z gniazdka samozadowolenia i zmienić coś w życiu, przynajmniej jedną rzecz w sobie zmienić - jeżeli się nie pokochać to przynajmniej polubić.

    Fajny wpis. Mam kumpla, który zarabia kupę pieniędzy wszystko ładuje w mieszkanie. Ma taką dużą skarbonkę, z której kiedyś wyciągnie dużo pieniędzy, ale nie wyciągnie leżenia na zielonej trawie, ciepłego promyka z twarzy zwykłego odpoczynku. Już teraz wygląda jakby miał 50 lat. Ale ma. A ja nie mam (i złośliwi powiedzą, że mnie boli) ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ciebie nie boli, bo jesteś ponadto! I dobrze. Może nie potrzebnie skupiłam się we wpisie na dobrach materialnych, chociaż one rzeczywiscie we wszystkich obszarach się przewijaja. Jeżeli ktos przekonuje mnie np., że dzieci MUSZĄ trenować pływanie, narty, angielski itp., bo inaczej sie nie rozwiną, to chociaż nie zgadzam się na takie praktyki (wożenie dzieci od jednej lekcji do drugiej), zawsze też myślę i o tym, że zwyczajnie na takie rodzicielskie okrucieństwo mnie nie stać.
    No oczywiście racja, nie chodzi o to, zeby usiąść z założonymi rękami i radować się z tego co się ma, bo brak zmian, brak rozwoju oznacza kres, śmierć. Życie to przeciez ciągła zmiana i rozwój. Wazne jest jednak, zeby mieć własną ścieżkę, własny pomysł i nie pozwolić sobie na uleganie cudzym wpływom. A to wieczne wtracanie się innych, doradzanie, przechwalanie, zmuszanie irytuje. Nawet durne reklamy modelują nas bardziej, niż my sami siebie. Masakra.
    Nie chcę przeginac, ale niejednen dyktator uważał się za tak dobrego i nieomylnego, że po prostu grzechem byłoby nie ukształtować poddanych na swoje własne podobieństwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z perspektywy i tego co widziałem odnośnie wychowania dziecka mogę tylko zaproponować dwie rzeczy jako dodatkową naukę - języki obce, ale lepiej zorganizowane, nawet indywidualne zajęcia i dodatkowe zajęcia z matematyki (logika i umiejętność systematycznego rozwiązywania problemów) - praktyczne, rozwijające i tyle.


      Co do reszty wydaje mi się, że dziecko czasem samo chciałoby pobłądzić, ale faktem jest, że Ty już teraz kształtujesz zainteresowania. I jeżeli nie zostanie wszczepiony ruch (fizyczny i intelektualny), to będzie gimbusem ze smartfonem w łapie.
      Ci rodzice, o ktorych piszesz w sumie nie chcą źle dla swoich dzieci. Zapominają jednak, że 5 latek na basenie nie musi najlepszy - jak się nauczy pływać i będzie miał z tego mnóstwo radości - to to jest najważniejsze ;]

      Usuń
  3. jasne, złoty środek we wszystkim. osobiście czuję się nieco pokrzywdzona przez los, że nie chodziłam na te wszystkie baseny, rytmiki itp. Dobrze jest wyczuć, co naprawde dziecku sprawia przyjemność, ale tez mu w tym pomóc. U nas np. pojawiły sie zajecia muzyczno plastyczne i początkowo opór ze strony uczestniczki był ogromny. Teraz uwielbia tam chodzić. No ale powiedzmy sobie szczerze: doradzanie małemu dziecku to temat na oddzielny, zupełnie inny wpis. W tym wypadku nie mam wątpliwości, że to dorosły musi decydować za młodego, a odpowiedzialność tym wieksza, bo decyduje i wybiera za odrębną istotę ludzka.
    gimbusom mówię moje zdecydowane nie. ale tresowanym małpkom pedzącym od pianina, do nart, a potem na finlandzki też mówie nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jako jeszcze nie piśmienny brzdąc byłem prowadzany na basen (pływać się nauczyłem sam w morzu :), do teatru, kina, wystawy etc. w zasadzie to trąci dzisiaj ;]

      Chodziło mi o pewien zakres podejmowania decyzji przez dziecko, a nie możliwość o decydowaniu o wszystkim, włącznie jakiej marki ma być pielucha ;]

      Usuń

Prześlij komentarz