BOSKI OGRÓD, KWIETNY RAJ

Co jest złego w chwastach ?
O co chodzi z tym urządzaniem ogrodu? Oczywiście, jako nieposiadaczka domu z ogrodem jestem całkowitym lajkonikiem tematu, w dodatku zazdrośnikiem, zawistnikiem i marudą, ale szczęka mi opada, gdy widzę taki ogrom zmarnowanej energii na… no właśnie na co?

Koszenie trawnika, (przynajmniej raz na tydzień, zwykle w niedzielę, gdy wypada odpocząć na świeżym powietrzu) tak, aby trawa miała stale 5 mm (7 mm oznacza zaniedbanie). Wertykulowanie, nawożenie, pryskanie randapem w celu wymordowania wszelkiego przejawu życia, innego, niż trawa, dodatkowy oprysk odstraszający lub unicestwiający kleszcze (wyobrażacie sobie relaks na trawniczku rojącym się od kleszczy?), wykopanie i całkowita eksterminacja kretów (te zbrodnicze stworzenia psują swoimi kopczykami dizajn trawnika). A trawnik to tylko początek. Oprócz tego należy nadać świerkom i tujom kształt kulek, prostokątów, rombów, penisów, trapezów i czegokolwiek, byleby nie przypominało to kształtem drzewa. Dookoła muszą być pousadzane kwiaty, ale nie byle jakie, pierwsze lepsze chwasty. To muszą być kwiaty z pierwszej półki, spełniające wyrafinowane wymagania dzisiejszej klasy ogrodowych mieszczuchów, muszą być tak powsadzane, aby tworzyły odpowiednią kompozycję zaprojektowaną przez specjalistę. Kwiaty mają za zadanie kwitnąć kolejno przez cały sezon, a ich kolory nie mogą się ze sobą kłócić. To bardzo trudne zadanie. Stworzenie podstawowego projektu to koszt od 500 zł., profesjonalne utrzymanie ogrodu to 1000 zł. miesięcznie (w ramach abonamentu) i dotyczy to oczywiście ogrodu już istniejącego, zrobienie go kosztuje kilkadziesiąt tysięcy, zależnie od wielkości i fanaberii. Trwałe wymordowanie kretów to ok. 2000 zł.

Zresztą mniejsza o koszty. Uważam, że jeśli ktoś ma kasę, to ma absolutne prawo do wydawania jej wiadrami. Ceny zupełnie nie robią na mnie wrażenia, ostatecznie za ciężką pracę wynagrodzenie się należy.

Moje zdziwienie budzi natomiast ten zapał, ten szał na niszczenie, przetwarzanie i zohydzanie przyrody. Czy naprawdę wylizany zielony dywanik bez jednego kamyczka ma coś jeszcze wspólnego z trawą? Czy egzotyczne rośliny, które nie przeżyją tygodnia bez tony sztucznego nawozu, repelentów i oprysków przeciwzwierzęcych mają w sobie cokolwiek naturalnego? Czy chlapanie chemią naprawdę oznacza, ze rodzinka może się w takim wypasionym ogrodzie cieszyć świeżym powietrzem? Czy krety naprawdę muszą umierać, co takiego strasznego jest w ich kopcach? I wreszcie czy nie wkurw…ją was ryczące od rana do nocy kosiarki i inny sprzęty do wyrównywania przyrody?

Czy jest w ogóle czas na cieszenie się takim ogrodem i powietrzem? Czy można słuchać ptaków, spędzać radosny czas z rodziną itd.? Pewnie można, ale z moich pobieżnych obserwacji wynika, że właściciele ogrodów każdą wolna chwilę poświęcają na ciężką pracę włożoną w usztucznianie swojej zieleni w celu mi nieznanym. Prawdopodobnie ma to coś wspólnego z rywalizacją sąsiedzką, pragnieniem zadziwienia kolegów i wdeptaniem w ziemię biedoty, która chodzi i podziwia z jęzorem na kolanach.

Jedna znajoma zwierzyła mi się, ze ona czuje potworne kompleksy z powodu niewykończonego trawnika i boi się, ze sąsiedzi wygnają ją z eleganckiego osiedla, jeśli chwasty z jej ogródka przelezą przez ogrodzenie. Inna stwierdziła, że nie potrafi położyć się w trawie nie opryskawszy jej wcześniej chemią na kleszcze. Znam tez ciągnące się miesiącami historie o tropieniu i mordowaniu wrednych szkodników, licytowaniu się kto lepiej radzi sobie z obrzydliwymi chrząszczami oraz utyskiwaniu na słońce, które świeci zbyt mocno, powietrze, że się za szybko przemieszcza, wodę, że spada z góry, piasek, że bezczelnie wdziera się na dywany, no i głupie zwierzęta, że grasują itp.

Jednym słowem ludziska, powinniście z powrotem do betonu i asfaltu wrócić, tam gdzie wasze naturalne środowisko jest i tyle. Ale jestem wredna.

Komentarze

  1. Wiesz, to zależy czy ma się naturę czy naturę.
    Ogarnięcie przestrzeni wokół siebie to najczęściej objaw tego, że potrzebują kontroli w swoim życiu. Nie ogarniają tego co się dzieje na codzień, to przynajmniej ogarną walkę w ogrodzie, bo... widać rezultaty. Mógłbym mieć działkę, miałem dżunglę a nie trawnik. Walnąłbym się w tej dżungli i czytał... albo nic nie robił. A walnąłbym się, bo nie byłoby tam psiego gówna ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się pod tym podpisuję. Zastanawia mnie to pragnienie kontrolowania sytuacji. Jak w jednym obszarze nie wypala, nasila się w innym. Sama po sobie widzę, jak odpuszczam sobie jedno, a obsesyjnie pilnuję drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Samo urządzanie ogrodu już jest piękną sprawą i ja bardzo lubię to robić. Tym bardziej, że mam pełno środków od http://www.substral.pl/ więc praktycznie każdy centymetr mojego ogrodu jest zadbany. Tak czuję się najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz